Quantcast
Channel: ZOMBIE FALLOUT
Viewing all articles
Browse latest Browse all 35

Lament Zombie - recenzja

$
0
0
 Nie raz szło nam się już spotkać z produkcjami o zombie, które przedstawiają umarlaków, jako już nie ludzi, a raczej tłamszoną, niezrozumiałą masę. Nie inaczej jest w powieści „Lament Zombie” S.G.Browne'a. Tytułowy lamentujący zombie to Andy, który razem z żoną zginął w wypadku, jednak tylko on w dziwaczny sposób powrócił do życia. Książka opisuje losy nie tylko głównego bohatera, ale grupki jego przyjaciół, którzy znaleźli się na spotkaniach Anonimowych Nieumarłych.

Nie przypadkowo nazwa grupy, do której należy Andy nawiązuje do stowarzyszeń AA. W Browne'owym uniwersum zombie są traktowani podobnie jak uzależnieni … tylko gorzej. Sposób, w jaki opisywane jest tu traktowanie nieumarłych do złudzenia przypomina segregację rasową w XX wieku. Zombie traktowane są jak zwierzęta, nie powinny socjalizować się z ludźmi, pozostawione „bez opieki” trafiają do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, a ich jedyną rozrywką jest oglądanie telewizji i wcinanie kosmetyków. Tak, kosmetyków. Podobno to właśnie w nich zawarte są związki chemiczne, które zapobiegają rozkładowi. Dlatego kobiety zombiaczki zajadają się szminkami, a mężczyźni piją szampony …

Jest w tej książce kilka absurdów, ale są też momenty ciekawe i całkiem oryginalne. Jest przecież Andy starający się o chociaż złudzenie równości pomiędzy żywymi a zombie. Umarlak protestujący o prawo głosu jest trochę ironiczny, szczególnie, że Andy stracił w wypadku mowę, a z reguły wszystkie zombiaki raczej brzmią w zasadzie „Agh, urgggg …. .ssss....hhheeerrruuuuu”. Ciekawy jest też motyw, kiedy główny bohater, niczym rodowity szpieg próbuje wtopić się w tłum i dojechać do domu autobusem. Mimo tych wszystkich działań, trudno w jakimkolwiek momencie poczuć do Andy'ego jakąkolwiek sympatię. Nawet jako zombie-wegetarianin nie wzbudza żadnych pozytywnych emocji. Początkowo mamrocze tylko o tym, jak podoba mu się jego koleżanka z AN, potem poznaje grupę myśliwych, aby skończyć na tym, że zjada swoich rodziców i zapładnia umarłą przecież Ritę.

Wydaje mnie się, że wszystkie te niedociągnięcia i brak sympatii czy jakiegokolwiek pociągu do któregokolwiek bohatera, wynika z tego, że „Lament zombie” jest książką wyjątkowo źle napisaną. Autor zaczyna kilka ciekawych wątków, jednak traktuje je bardzo powierzchownie. Podobnie zresztą jak bohaterów. Zachowanie żadnej z postaci nie jest zanalizowane na tyle, aby w jakikolwiek sposób poczuć się z nią związanym. Dobra, można się bronić, że czego tu oczekiwać po książce o zombie, przecież umarlaków nie można lubić. OK, ale przydałby się chociaż jeden bohater, którego czytelnik pokocha albo znienawidzi. W książce Browne'a wsystkie zombie i wszyscy ludzie są jednowymiarowi …


Można zrozumieć, że generalnie „Lament zombie” miał być przeznaczony dla nastoletniego, niezbyt doświadczonego czytelnika. Swojego odbiorcę trzeba jednak szanować i dawać mu to, co najlepsze, a nie serwować serię niedociągniętych do końca i nierozwiniętych wątków i grupę bezbarwnych postaci. Pomysł na taki świat, w którym Browne umieścił swoich bohaterów jest co najmniej interesujący, ale wykonanie fatalne...

MARSZOWA OCENA:


Viewing all articles
Browse latest Browse all 35

Latest Images

Trending Articles